Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozmaitości. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozmaitości. Pokaż wszystkie posty

11/03/2023

Jedzenie robaków - pomysł na dietę, która być może skróci lub zepsuje twoje życie.

Dzisiaj troszkę o jednym z najbardziej kontrowersyjnych tematów, jakie możemy poruszyć w kontekście jedzenia — mianowicie o robakach na talerzu. W sieci pojawia się coraz więcej niusów, że jedzenie robaków to nasza jedyna opcja i obligatoryjna przyszłość i już teraz powinniśmy zacząć się z tym oswajać i do tego przyzwyczajać. Pałaszowanie robactwa pod różną postacią, ma być jednym z kluczowych rozwiązań przyszłościowego kryzysu żywnościowego. 

Brzmi to śmiesznie i strasznie zarazem. Ktoś za nas próbuje zadecydować, co dla nas jest najlepsze i chyba ma zbyt wiele czasu wolnego, żeby myśleć o jedzeniu robaków jako o skutecznym rozwiązaniu. Zdaję sobie sprawę, że robaki mogą być bogatym źródłem białka, ale co z tego? Przecież są już takie pyszności jak mięso, ryby i drób, które dostarczają nam nie tylko białka, ale też wiele innych składników odżywczych. Zawsze też możemy skorzystać np. z takiego tofu. 

Spożywanie robaków to nie kaszka z mleczkiem.

Uważam, że jedzenie robaków jest równie atrakcyjne, co kąpiel w zalewie ścieków. Nie dość, że możemy narazić się na poważne zatrucia pokarmowe, silne alergie lub inne infekcje pasożytnicze, to jest to po prostu obrzydliwe i żaden sposób nie pasuje do naszej kultury europejskiej. Niektóre kultury jedzą owady od wieków, nie oznacza, że ​​jest to bezpieczne lub zdrowe dla wszystkich. Przeciętny Europejczyk nie jest jakimś bohaterem survivalowego programu "Przetrwanie" i jeść robaków po prostu nie musi. W końcu, to, co jemy, ma wpływ na nasze samopoczucie i nasze zdrowie. Nie wyobrażam sobie, jak można spojrzeć na talerz z pełzającymi robakami i czuć się z tym dobrze. Wolę ograniczyć się do tych tradycyjnych potraw, których składniki nie przypominają mi niczego, co można znaleźć na dnie mojego ogródka.

Jesz robaki? Podziel się wrażeniami. 

Oczywiście, każdy ma prawo do swojego własnego gustu. Jeśli ktoś chce jeść robaki, to nie moja sprawa. Nie będę przecież sędzią tego, co ludzie jedzą. Natomiast jeśli jesteś jednym z tych ludzi, którzy uważają, że jedzenie robaków jest fajne, to mam dla Ciebie dobrą wiadomość — w internecie znajdziesz mnóstwo przepisów na "robaczane dania". Na sałatkę z jedwabników, makarony z mączników i wiele, wiele innych. Może zacznij od tych przepisów, przygotuj i zjedz i koniecznie podziel się swoimi doświadczeniami w komentarzach.

A teraz idę sobie zjeść coś, co nie ma nóżek ani ośmiu nóg. 

03/03/2023

Musisz wiedzieć, zanim sięgniesz po robaki.

Cztery rzeczy, o których powinieneś wiedzieć, zanim sięgniesz po robaki.

  1. Zatrucia pokarmowe — jedzenie robaków może prowadzić do powstania niebezpiecznym toksyn w organizmie, co może prowadzić do poważnego zatrucia pokarmowego. Niektóre gatunki robaków mogą zawierać szkodliwe substancje chemiczne, takie jak pestycydy, które również mogą negatywnie wpłynąć na nasze zdrowie i samopoczucie.
  2. Infekcje pasożytnicze — spożywanie robactwa może zwiększyć ryzyko zarażenia się pasożytami, takimi jak tasiemiec, robaki jelitowe i inne. Pasożyty te mogą prowadzić do sporych problemów zdrowotnych i wymagać leczenia.
  3. Alergie i reakcje skórne — dla niektórych osób kontakt z robakami lub ich spożycie może prowadzić do reakcji alergicznych, takich jak pokrzywka, obrzęk lub trudności z oddychaniem.
  4. Nieprzyjemny smak i zapach — dla większości ludzi jedzenie robaków jest nieprzyjemne z powodu ich smaku i zapachu. Dla innych może być po prostu obrzydliwe, co może wpłynąć na apetyt i satysfakcję z posiłku.

Tak więc jedzenie robaków może prowadzić do szeregu niebezpieczeństw i nieprzyjemności. Zawsze warto zastanowić się dwa razy przed zjedzeniem potrawy z takimi dodatkami. Najlepszą rzeczą jest uprzednio skonsultować się z lekarzem rodzinnym, aby dowiedzieć się więcej na temat ryzyka i bezpieczeństwa spożywania takich egzotycznych potraw.

25/02/2023

Robaki w kuchni - czy to już dno czy jeszcze nie?

Fot. Unsplash

Robaki już tu są.

Pisałem już o planach ograniczania spożywania mięsa we wpisie: Czy mogę kupić mięso? Nie, ale mamy robaki. Dziś kilka słów na temat głównych bohaterów tytułu. Robactwo w formie przetworzonej  już można znaleźć w wielu produktach spożywczych np. w czekoladzie. Z robactwa produkowane są także popularne batoniki energetyczne. A taka koszenila, czyli barwnik spożywczy E120 wytwarzany z robaków od dawna króluje w produktach spożywczych powszechnego użytku.

Na jedzenie robali trzeba będzie jeszcze długo poczekać.

Z sond ulicznych wynika, że większość społeczeństwa na pomysł zastąpienia np. mięsa, robakami reaguje z obrzydzeniem i ze złością. Wcale to nie jest dziwne. W kulturze europejskiej taka "żywność" jest jeszcze nie do zaakceptowania. I chyba jeszcze, jeszcze długo nie. Unia Europejska robi wszystko, aby jednak oswoić obywateli do takiej "żywności". Środowisko polityków również jest podzielone. Jedni to popierają, inni głośno protestują. Na razie dopuszczono spożywanie świerszcza domowego, larwy mącznika młynarka i szarańczy wędrownej. Co będzie jutro, nikt tego nie wie, ale to nie wygląda i nie brzmi zachęcająco. Do końca też nie wiadomo czy takie bezkrytyczne wprowadzanie robaków do diety nie przyniesie ze sobą przykrych konsekwencji zdrowotnych.

Dajmy obywatelom wolny wybór.

Byłoby najlepiej, żeby produkt miał szansę sam się obronić. Dajmy również szansę konsumentom. Kto chce, niech zażera robale, a kto inny pałaszuje boczki i karkówki. Nie nakłaniajmy i nie lansujmy. Dajmy wszystkim wolny wybór. Tak będzie sprawiedliwie.

23/02/2023

Drogi papierze toaletowy, witaj w klubie luksusowych produktów!

Fot. Pixabay

Po maśle i cukrze przyszła kolej na bliski ciału produkt, którego ceny szybują w górę z drugą prędkością kosmiczną. "Taśma szczęścia" znika ze sklepowych półek w mgnienia oka, nawet jeśli została wystawiona nowa, wyższa cena. W niektórych sklepach cena za osiem rolek niezbędnej, toaletowej potrzeby należy zapłacić ponad dwadzieścia, a nawet trzydzieści polskich złotych. Duże sieci handlowe również podniosły ceny, ponieważ nadmierny popyt przewyższa ograniczoną podaż. 

Papier to nie wszystko.

Dotyczy to również ręczników papierowych, które w ostatnim czasie podrożały o prawie sześćdziesiąt procent. Według handlowców problem leży w braku celulozy — surowca, z którego wytwarzane są wspomniane produkty. Fachowcy twierdzą, że winna jest pandemia i trwająca wojna, które znacznie ograniczyły łańcuchy dostaw z krajów azjatyckich. To nie wszystko. Kolejnymi produktami, które notują w sklepach i hurtowniach astronomiczny wzrost cen, są jaja, banany i margaryna. 

Kluczowe pytanie.

Na razie klienci narzekają i płacą, bo za bardzo nie mają innej alternatywy. Niestety w zdenerwowanych oczach kupujących widać poważne znaki zapytania. Czy ceny papieru w końcu się ustabilizują, czy może czeka nas wszystkich olbrzymi i troszkę wstydliwy kłopot w korzystaniu z domowych toalet? Bo nie ma chyba nic gorszego niż znaleźć się w sytuacji, w której trzeba sobie poradzić bez tego niezwykle ważnego produktu higienicznego.

Alternatywne rozwiązanie problemu.

Palący problem oczywiście można rozwiązać, wykorzystując w stanie totalnej desperacji stare gazety i czasopisma, ale czy o to chodzi? Z drugiej strony, będzie to doskonała okazja do tego, żeby ostatecznie przeczytać zaległą lekturę i pozbyć się stert zaległych gazet. ;)

18/02/2023

Nieszczęśliwi uszczęśliwiacze.

Fot. Pixabay
Uszczęśliwiacze świata ostatnio spuścili z tonu w sprawie samochodów o napędzie elektrycznym. Może zmieniają strategię promocji albo głupio im się po prostu zrobiło, ponieważ auta, które miały być zbawieniem dla klimatu, okazały się sporą udręką, wręcz siódmym nieszczęściem nie tylko dla właścicieli, ale także i dla strażaków. 

Elektryka pożar tyka.

Co prawda pożary "elektryków" zdarzają się dość rzadko, ale jeśli już taki samochodzik się zapali, to ugaszenie pożaru urasta do rzeczy arcytrudnej. Podobno najdłuższa akcja pożarnicza samochodu elektrycznego trwała dziewięć długich godzin, a to już nie są żarty.  Nie da się takiego pożaru skutecznie zagasić wodą, bo woda jedynie chłodzi palący się, gazowy lit. Najlepszym wypróbowanym sposobem jest ... umieszczenie auta na długie godziny w specjalnym kontenerze i zalanie wodą, z uwagi na to, że płonąca bateryjka nawet po ugaszeniu może ponownie się zapalić. Portal Auto Świat twierdzi, że wtórne pożary "elektryków" to już niestety norma. Co prawda ogień taki kontener w końcu zdusi, ale problem w tym, że takie kontenery w naszym kraju są ... tylko dwa

Fot. Unsplash

Gdzie jest ładowarka? Nie ma i nieprędko będzie.

Kolejnym problemem, z którym muszą się zderzać właściciele elektrycznych samochodów to słaba infrastruktura ładowania. Wiele jeszcze prądu upłynie, zanim ładowarki zagoszczą w odpowiedniej ilości na naszych osiedlach i ulicach. Dodajmy do tego problem z akumulatorami, które są przypisane wyłącznie do danego producenta i nie da się ich wymieniać między sobą. To bardzo utrudnia właściwą eksploatację i zwiększa jej koszty. Armatorzy promów też niechętnie widzą samochody elektryczne na swoich pokładach. No i jeszcze zasięgi i ceny takich samochodów też pozostawiają wiele do życzenia.

Przyszłość nie wróży nic dobrego.

Podsumowując — niekoniecznie dobrze to wygląda, a mimo to politycy uszczęśliwiacze podejmują kolejne decyzje całkowicie oderwane od rzeczywistości.  Uszczęśliwiają nas wizją świata wolnego od spalin, ale skutecznej i relatywnie przystępnej alternatywy zapewne jeszcze długo nie będzie. Uszczęśliwiają nas wizją jedzenia różnej maści robactwa z uwagi na krowy i ich dużą emisję gazów cieplarnianych — a nie pytają nas o to, czy karaluch przejdzie nam przez gardło. W dzikim pędzie, z hasłami na ustach o naszym dobrze, sporo nam utrudniają. A takie działania niestety, nie wróżą niczego dobrego.

16/02/2023

Czy mogę kupić mięso? Nie, ale mamy pyszne robaki.

Fot. Internet

Kuriozalny planik.

Walka o zniwelowanie skutków globalnego ocieplenia weszła w kolejną fazę klimatycznej napinki. Włodarze prawie 100 światowych miast podjęli deklarację działań w zakresie poprawy klimatu i pilnych inwestycji w czystsze, bardziej ekologiczne miasta. Ambitny planik decydentów zakłada jednak zredukowanie do 16 kg rocznie ilości spożywanego mięsa, nabiału do 90 kg czy jednokrotnego lotu samolotem (w dwie strony) raz na dwa lata. Wśród światowych metropolii, które są brane pod uwagę w tym programie, znalazła się również nasza Warszawa. 

Łatwo nie będzie.

A skoro trafiło na Polaka, to łatwo z Polakiem nie będzie. Od razu na myśl przychodzi nasza niedawna przeszłość i smutna reglamentacja produktów spożywczych za pomocą kartek żywnościowych. Polak reglamentacji nie lubił, nie lubi i zapewne lubił nie będzie. Przekorna natura zakorzeniła w polskich genach, naturalny przeciw zmuszaniu naszych rodaków do narzuconych działań lub zachowań. Może to dobrze i może właśnie dlatego jesteśmy tak wyjątkowi na społecznej mapie Europy. Prezydenta Warszawy czeka więc nie lada zgryz, jeśli oczywiście chce dochować zapisów deklaracji. 

Zapomnimy o roladkach? Zatęsknimy za tatarem?

Jeśli plan wypali, to czeka nas ogromne wyzwanie naszpikowane mnóstwem niewyobrażalnych kłopotów. Ani się najeść mięsem do syta, ani polatać tam, gdzie się chce. Prawdopodobnie czeka nas wtedy społeczna walka z tymi ograniczeniami, bo trudno uwierzyć, aby przeciętny Polak, przyzwyczajony do tatara, rolad i szaszłyków miał zajadać się jakimiś robalami. Zamiast jak to było w wypadku naszych praszczurów — walki o ogień, czy o miejsca w jaskini, czeka nas teraz walka o mięso, nabiał i możliwość korzystania z prywatnego samochodu, ponieważ z uwagi na zanieczyszczenie powietrza, liczba aut prywatnych także ma być poważnie ograniczona. Sumując to wszystko, można ukuć twierdzenie, że lepiej ... to już było.