|
Fot. Internet |
Kuriozalny planik.
Walka o zniwelowanie skutków globalnego ocieplenia weszła w kolejną fazę klimatycznej napinki. Włodarze prawie 100 światowych miast podjęli deklarację działań w zakresie poprawy klimatu i pilnych inwestycji w czystsze, bardziej ekologiczne miasta. Ambitny planik decydentów zakłada jednak zredukowanie do 16 kg rocznie ilości spożywanego mięsa, nabiału do 90 kg czy jednokrotnego lotu samolotem (w dwie strony) raz na dwa lata. Wśród światowych metropolii, które są brane pod uwagę w tym programie, znalazła się również nasza Warszawa.
Łatwo nie będzie.
A skoro trafiło na Polaka, to łatwo z Polakiem nie będzie. Od razu na myśl przychodzi nasza niedawna przeszłość i smutna reglamentacja produktów spożywczych za pomocą kartek żywnościowych. Polak reglamentacji nie lubił, nie lubi i zapewne lubił nie będzie. Przekorna natura zakorzeniła w polskich genach, naturalny przeciw zmuszaniu naszych rodaków do narzuconych działań lub zachowań. Może to dobrze i może właśnie dlatego jesteśmy tak wyjątkowi na społecznej mapie Europy. Prezydenta Warszawy czeka więc nie lada zgryz, jeśli oczywiście chce dochować zapisów deklaracji.
Zapomnimy o roladkach? Zatęsknimy za tatarem?
Jeśli plan wypali, to czeka nas ogromne wyzwanie naszpikowane mnóstwem niewyobrażalnych kłopotów. Ani się najeść mięsem do syta, ani polatać tam, gdzie się chce. Prawdopodobnie czeka nas wtedy społeczna walka z tymi ograniczeniami, bo trudno uwierzyć, aby przeciętny Polak, przyzwyczajony do tatara, rolad i szaszłyków miał zajadać się jakimiś robalami. Zamiast jak to było w wypadku naszych praszczurów — walki o ogień, czy o miejsca w jaskini, czeka nas teraz walka o mięso, nabiał i możliwość korzystania z prywatnego samochodu, ponieważ z uwagi na zanieczyszczenie powietrza, liczba aut prywatnych także ma być poważnie ograniczona. Sumując to wszystko, można ukuć twierdzenie, że lepiej ... to już było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz